Wloczykij-Vagabond

Miejsca znane i nieznane

Dwa dni ze sztuką w Krakowie

Nie mam szczęścia do turystycznych wypadów do Krakowa. To miasto zawsze wita mnie deszczem albo chłodem. Tak było i tym razem. Samolot, którym przyleciałem z Olsztyna, lądował w nocnych strugach deszczu. Kiedy wstałem następnego dnia, okazało się, że jak lało tak leje. Nie pozostało nic innego jak opracowanie planu zwiedzania tak, aby spędzić większość czasu pod dachem. Zdecydowałem się na ciekawe muzea i tak rozpoczął się mój krakowski weekend ze sztuką.

Sala Polska w Muzeum Czartoryskich

O broni, talerzach i szklankach

Muzeum Narodowe w Krakowie ma obecnie kilka oddziałów. Jako pierwsza powstała galeria w Sukiennicach, którą staraniem prezydenta miasta Józefa Dietla otwarto 7 października 1879 r. Na swoją wizytę wybrałem jednak Gmach Główny, w którym prezentowane są zasadniczo dwie duże wystawy zatytułowane „Broń i Barwa w Polsce” oraz „Rzemiosło Artystyczne”. Dodatkowo, jako swego rodzaju epilog po wystawie „Wyspiański”, urządzono ekspozycję „Wyspiański. Przestrzeń studyjna”, prezentującą przede wszystkim wspaniałe pastele tego artysty.

Wyspiański. Przestrzeń studyjna

Ekspozycja „Broń i Barwa w Polsce” powstała w 1991 r., a w 2009 przeszła gruntowną renowację. Moja pierwsza myśl, że będzie raczej nudno i nieciekawie, wszak z natury mam usposobienie pacyfistyczne i raczej średnio interesują mnie militaria, okazało się błędne. Wystawę urządzono ciekawie i z niemałym rozmachem. Prezentuje także wiele wiadomości historycznych, które dla mnie wydały się ciekawe. Poza tym lubię, kiedy to co w szkole wydawało się suchymi faktami, materializuje się i staje się opowieścią o przeszłości opowiadaną na żywo.

Wśród wielu cennych zbiorów, które obejmują eksponaty od średniowiecza (X w.) do II wojny światowej, można się natknąć na takie perełki jak rząd koński Stefana Czarnieckiego, czy w końcu zbroję karacenową Stanisława Jabłonowskiego i znak hetmański Hieronima Lubomirskiego. Historia obu wielkich dowódców jest ze sobą bardzo silnie spleciona. Obaj byli bliskimi zaufanymi Jana III Sobieskiego, wzięli udział w zwycięskiej bitwie pod Chocimiem. Swoimi zasługami zapisali się także pod Wiedniem, ale tylko Jabłonowski pozostał przy polskim królu, podczas gdy Lubomirski pragnący kariery zaciągnął się na służbę u Habsburgów i pod ich chorągwią walczył nad Dunajem.

Po powrocie do Polski między oboma panami zaznaczył się wyraźny konflikt interesów. To, że następcą Sobieskiego nie został Jabłonowski, to głównie efekt zabiegów Lubomirskiego, który widział na tronie w Warszawie kandydaturę francuską. Ostatecznie jednak na nowego króla wybrany został August II Mocny, elektor saski. Hieronim przeszedł wtedy do opozycji. Jednak historia spłatała kolejnego figla i po wybuchu wojny północnej władca musiał zwrócić się o pomoc do Lubomirskiego, co ten skrzętnie wykorzystał i w zaledwie miesiąc uzyskuje najwyższe tytuły: hetmana polnego koronnego, kasztelana krakowskiego a następnie hetmana wielkiego koronnego. Jednak fala jego powodzeń nie trwała długo. Podczas bitwy ze Szwedami pod Kliszowem (19 lipca 1702 r.), jego szarsza została rozbita, a on opuścił pole bitwy, co doprowadziło do rozbicia wojsk Augusta II Mocnego. Tym samym Lubomirski stracił popularność w wojsku i wśród szlachty.

W zbiorach Muzeum Narodowego znalazł się jedyny zachowany w Polsce znak hetmański, który odnaleziono w siedzibie Lubomirskich w Nowym Wiśniczu. Przekazał ją do Muzeum w 1909 Tadeusz Lubomirski. Według tradycji znak znajdował się na drzewcu kopii husarskiej, której Stanisław miał użyć w bitwie pod Chocimiem w 1621 r. Badania naukowe dowodzą jednak, że pochodzi on z przełomu XVII i XVIII w. Tak czy siak jest to bezcenna i wspaniała pamiątka historyczna.

Po militariach, przeskok do Galerii Rzemiosła Artystycznego, wydaje się przejściem do zupełnie innego świata. Tutaj króluje sztuka, ale w wydaniu osobliwym, bo „przepuszczonym” przez filtr potrzeb życia codziennego i obrzędów. Zgromadzono aż 4 tysiące eksponatów, a wśród nich wiele cennych pamiątek po wielkich Polakach (m.in. Tadeuszu Kościuszce, Adamie Mickiewiczu czy Józefie Poniatowskim).

Wiele zaprezentowanych przedmiotów miało funkcje ściśle użytkowe: dotyczy to bardzo licznie prezentowanych tutaj szkieł, ceramiki (w tym z wielu znanych krajowych i zagranicznych fabryk), mebli, czy w końcu strojów. Wspaniałe wrażenie robią m.in. kolorowe, fantazyjne kieliszki i czarki w stylu secesyjnym.

Niezwykłe są także przedmioty związane z obrzędami. Obok ogromnej masy paramentów z różnych obrządków i szat liturgicznych, szczególnie wyróżnia się zbiór judaików. Zostały one zakupione tuż przed II wojną światową, a dokładnie w latach 1935-1939 i być może tym sposobem uniknęły zniszczenia przez nazistów. Interesująca ekspozycja prezentuje świeczniki chanukowe, naczynia obrzędowe i koszerne codziennego użytku czy w końcu zestaw do przeprowadzania obrzezania. Pięknie prezentuje się także zwój z Torą i specjalnymi wskaźnikami do jej czytania.

Pod królewskim sklepieniem

Wawel, to miejsce owiane niezwykłym historycznym czarem. Fascynujący, wciągający i często wzruszający. Jego historia sięga XI-XII w., kiedy przeniesiono stolicę z Gniezna do Krakowa (dokonał tego Kazimierz I Odnowiciel w 1039 r.). Przez wieki był rozbudowywany i przebudowywany, ulegał także wielokrotnie pożarom. Najgorszy okres dla zespołu zamkowego przypada na czasy po przeniesieniu się Zygmunta III Wazy do Warszawy (1606 r.). Od tego momentu Wawel zaczyna podupadać, chociaż na początku XVIII w. pokryto go prowizorycznie nowym dachem. W dziewiętnastym stuleciu pełnił funkcję koszarów austriackich. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości mieszkał tutaj jeden z prezydentów – Ignacy Mościcki. Jego apartamenty zostały zresztą wyeksponowane.

Sypialnia prezydenta I. Mościckiego

W czasie okupacji niemieckiej podczas II wojny światowej zamek stał się rezydencją dla gubernatora Generalnej Guberni – Hansa Franka, który w ten sposób pragnął upokorzyć Polaków. Do odbudowy i odtworzenie zamku w stylu renesansowym, barokowym i częściowo klasycystycznym przystąpiono niemal zaraz po ustaniu działań II wojny światowej. Pierwszym i ważnym krokiem w kierunku udostępnienia zabytku dla zwiedzających było zniesienie przez Radę Narodową w 1945 r. funkcji rezydencji głowy państwa. Od tego momentu (do dziś) trwa odzyskiwanie i pozyskiwanie dzieł sztuki – część pochodzi z darów, część jest zakupywanych, inne wracają na swoje miejsce po grabieży jakiej dokonali naziści.

Aby zwiedzić wszystkie dostępne na Wawelu wystawy warto rozdzielić wizytę na przynajmniej dwa dni. Ja zdecydowałem się na zobaczenia zaledwie dwóch ekspozycji, ale i to zajęło całkiem niemało czasu. Postanowiłem wybrać chyba najważniejsze wnętrza: Reprezentacyjne Komnaty Królewskie i Prywatne Apartamenty Królewskie.

W ramach pierwszej z wymienionych ekspozycji można obejrzeć 15 pomieszczeń, z czego dwa znajdują się na parterze, a reszta na drugim piętrze skrzydła wschodniego i północnego. Podobnie jak w wielu innych wnętrzach, oryginalne wyposażenie praktycznie się nie zachowało. Oryginalne stropy spłonęły w 1702 r. i potem na początku XIX w. Jedynie w niektórych salach ocalały oryginalne fryzy ścienne prezentujące przeróżne historie mitologiczne. Urządzona wystawa ma nawiązywać do okresu z XVI i początku XVII w. Dlatego pojawiają się tutaj obrazy włoskie i holenderskie, renesansowe meble czy cenna kolekcja arrasów należąca do Zygmunta Augusta.

Sala Poselska z arrasami Zygmunta Augusta

Jedną z najpiękniejszych i najbardziej reprezentatywnych jest Sala Poselska. Służyła ona dla posiedzeń Sejmu. Jej najbardziej rozpoznawalnym elementem jest kasetonowy strop, który zrekonstruowano do obecnej formy w I połowie XX w. Pierwotnie na suficie umieszczonych było 194 rzeźby głów, które powstały w 1540 r. w warsztatach Sebastiana Tauerbacha. Do dzisiaj przetrwało zaledwie 30 – i to wszystkie dzięki Izabeli Czartoryskiej, która ocaliła je przed zniszczeniem przez austriackich zaborców. Jednak ich historia na tym się nie skończyła – po konfiskacie majątku w Puławach część rzeźb trafiło do Moskwy (potem zostały zwrócone – na mocy traktatu ryskiego w 1921 r.), a część znalazło się w posiadaniu najpierw Bolesława Podczaszyńskiego, a potem prof. Stanisława Tarnowskiego. Po jego śmierci wdowa przekazała je na Wawel.

Dużo bardziej skromna wydaje się wystawa w Prywatnych Apartamentach Królewskich. Znajdują się one na południe od tzw. Schodów Poselskich i obejmują kilka pomieszczeń przeznaczonych dla zaproszonych gości, tzw. Kurzą Stopkę, sale przeznaczone wyłącznie do użytku monarchy oraz komnaty dla świty dworskiej. Wśród udostępnionych do zwiedzania pokoi wyróżnia się szczególnie sypialnia dla królewskich gości. Tutaj zachowały się m.in. oryginalne modrzewiowe stropy z renesansu i wspaniały ścienny fryz z przedstawieniem Eliasza przed królem Achabem. Zgromadzone tutaj obrazy pochodzą z kolekcji Lubomirskich.

Ciekawą częścią Wawelu jest także tzw. Kurza Stopka, znajdująca się w narożnej wieży-belwederku. Nie jest znane przeznaczenie dwóch znajdujących się tutaj pomieszczeń, ale najpewniej były one dostępne wyłącznie do prywatnego użytku królewskiego. Roztacza się stąd piękny widok na stary Kraków. Tutaj zachowały się również ciekawe pamiątki – m.in. portale z herbem Wazów i kominek, które pochodzą z początku XVII w.

Patrząc w jej oczy

Na tę wystawę chrapkę miałem już od dawna. Zacierałem rączki i przebierałem nóżkami na myśl o wizycie w Muzeum Czartoryskich. I to nie dlatego, że jeszcze tak niedawno trwała wokół niego wielka polityczna burza. Nie. Mnie ciągnęły tam fantastyczne zbiory, jedne z najbardziej cennych w naszym kraju. W końcu chciałem zajrzeć w oczy słynnej Damy, pędzla mistrza Leonarda. I o mały włos, a byłoby się to w ogóle nie udało, bo przez stronę internetową nie było już biletów na dany dzień. Dlatego nieco zrezygnowany i tak udałem się do siedziby muzeum i zapytałem, czy jest szansa na wejście dzisiaj. Pani w kasie powiedziała, że jasne, nawet teraz!

Dziedziniec wewnętrzny Muzeum Czartoryskich

Sprawczynią całego zamieszania była Izabela Czartoryska. Kobieta niezwykła, o pociągającej, choć nieoczywistej urodzie. W młodości słynęła m.in. z dużej swobody obyczajów, a w gronie jej kochanków był chociażby książę Stanisław August Poniatowski. To jednak nie wpływało na jej niezwykle zaangażowaną w sprawy polskie postawę. Była prawdziwą patriotką, mecenaską i obrończynią polskości.

Księżna Izabela Czartoryska sportretowana przez Alexandra Roslina

Księżna była wielką orędowniczką sztuki i prawdziwą damą oświecenia. Jak sama wspominała, koniec I Rzeczypospolitej nastąpił dla niej po wygraniu konfederatów barskich, co doprowadziło do drugiego rozbioru. Podobno wtedy zrodził się także pomysł, aby w siedzibie Czartoryskich w Puławach wybudować miejsce, gdzie zbiory – już całkiem potężne – móc nie tylko przechowywać, ale także eksponować. W 1801 r. zakończono budowę gmachu Świątyni Sybilli. Tam znalazły się liczne zgromadzone dzieła sztuki oraz osobliwe nieraz pamiątki (np. relikwie z grobów na Wawelu czy cegły z domu Romea i Julii).

Zbiorom, dzięki staraniom pokoleń, udało się przetrwać przez zawieruchy powstań i wojen. Po powstaniu listopadowym, kiedy Izabela zdecydowała się opuścić Puławy, eksponaty i biblioteka zostają ukryte w lochach pierwszego polskiego muzeum, w kościele we Włostowicach i klasztorze w Kazimierzu Dolnym, po zaprzyjaźnionych rodzinach. Potem stopniowo zwożono i przemycano je do Hôtel Lambert w Paryżu i rezydencji rodu w Krasiczynie. Nie wszystko jednak ocalało – cudem udało się odzyskać wawelskie głowy, ale bezpowrotnie zaginął jeden z najcenniejszych obrazów – „Portret młodzieńca” Rafaela Santi.

Nad portalem Świątyni Sybilli wyryto napis: „Przeszłość przyszłości”. Tak idea przyświecała księżnej Izabeli podczas tworzenia muzeum. Ten napis wita dzisiaj wszystkich odwiedzających muzeum. Przybyszów i ciekawskich śledzi także bystry wzrok samej Izabeli, która spogląda z kilku portretów. Nie ma się co bać tych oczu: wszak zapewne cieszy je to, że te wielkie zbiory doczekały się takiej widowni. Ba, zaryzykuję stwierdzenie, że Muzeum Czartoryskich to jedna z najlepiej zorganizowanych i „opowiedzianych” tego typu placówek w naszym kraju.

Ekspozycja zajmuje 21 sal. Można obejrzeć liczne pamiątki od średniowiecza po wczesny romantyzm. Nie zabrakło także miejsca na sztukę orientalną. Wszystko podsumowuje jednak wzruszająca Sala Polska – to niemal izba pamięci i wspomnień po wielkich Polakach – niektórzy współcześni Izabeli, inni starsi. Szczególne miejsce zajmuje wśród nich Stanisław August Poniatowski. Nie ma jednak miejsca (bo i tak się nieźle rozpisałem) do opowieści o wszystkim. Dlatego skupmy się na tym, co przeważnie rozpala nas najmocniej – czyli „Wielkiej Trójce” dzieł z kolekcji Czartoryskich.

Oprócz zaginionego płótna Rafaela, należą do niej dwa obrazy: „Krajobraz z miłosiernym Samarytaninem” Rembrandta i „Dama z gronostajem” Leonarda da Vinci. Pierwszy z nich powstał w 1638 r. Zakupiony prawie półtora wieku później przez malarza Jana Piotra Norblina, dzięki niemu trafia do kolekcji. Jest jednym z trzech płócien barokowego mistrza, które znajdują się w polskich zbiorach. Ten wspaniały pejzaż ma niezwykły przekaz: pierwszoplanowa jest tutaj przyroda w charakterystycznych dla Rembrandta barwach brązów, z jasnym, świetlistym punktem jakim jest jezioro. Tytułowe postaci schowane są głęboko, we wnętrzu w prawym dolnym rogu. Tym sposobem, idea biblijnej opowieści zyskuje niezwykłe uwypuklenie.

Osobną salę – wcale się temu nie dziwię – poświęcono na chyba najbardziej znamienite dzieło w polskich zbiorach: „Damę z gronostajem” Leonarda da Vinci. Przedstawiona na portrecie osoba to Cecylia Gallerani, która była kochanką Ludwika Sforzy – gronostaj jest zatem zawoalowanym odniesieniem do związku obojga osób, wszak symbolem Sforzy było właśnie to zwierzę. Obraz powstał w 1489 r., a do Czartoryskich trafiło jako prezent syna, a więc Adama Jerzego, dla matki. Portret trafił po powstaniu listopadowym do Paryża, po czym z całą kolekcją Czartoryskich wrócił do Krakowa w 1876 r. na mocy decyzji wnuka księżnej – Władysława. Podczas II wojny światowej zagrabili go Niemcy z kryjówki w Sieniawie. Stał się także obiektem pożądania kilku nazistów z otoczenia Hitlera, którzy bardzo chcieli mieć go wyłącznie dla siebie (o obraz zabiegali m.in. Franck i Goering). Ostatecznie udało się go ocalić i w 1946 r. wrócił nad Wisłę.

Warto pobyć z tą piękną damą sam na sam. Zagłębić się w jej niezwykłe, intrygujące spojrzenie. To niesamowite, że mistrz Leonardo, samym tylko wzrokiem malowanych postaci potrafił robić takie wrażenie. Ich oczy, zaklęte w pociągnięciach pędzla, zdają się być żywe. Patrzyć uważnie, figlować, obserwować. Chociażby tylko dla nich warto odwiedzić Muzeum Czartoryskich w Krakowie.

Informacje praktyczne

Obecnie muzea pozostają zamknięte w związku z pandemią. Nie wiadomo kiedy znów otworzą swoje podwoje. Poniżej przedstawiam stan na miesiąc sprzed wprowadzeniem obostrzeń.

Muzeum Narodowe (gmach główny)

  • adres: al. 3-go Maja 1, Kraków
  • godziny otwarcia: 10-18 (wt.), 10-17 (śr-sb), 10-16 (nd)
  • ceny biletów: 15 zł normalny, 10 zł ulgowy; obowiązują liczne zniżki i oferty, bilet ważny jest przez 3 miesiące; dodatkowo za 1 zł można wejść na wystawę o Wyspiańskim.

Muzeum na Wawelu

  • adres: Wawel 5, Kraków (całe Wzgórze Wawelskie)
  • godziny otwarcia: 9:30 – 17:00 (wt-nd)
  • ceny biletów: bilety kupuje się osobno na każdą wystawę; w przypadku Apartamentów Reprezentacyjnych i Prywatnych trzeba za każdym razem zapłacić 25 zł (normalny) i 15 zł (ulgowy)
  • inne wystawy: Krużganki, Skarbiec Koronny i Zbrojownia, Sztuka Wschodu. Namioty tureckie, Wawel Zaginiony z kościołem Św. Gereona

Muzeum Czartoryskich

  • adres: ul. Pijarska 15, Kraków
  • godziny otwarcia: 9:30-17:00 (wt-nd)
  • ceny biletów: 25 zł normalny, 15 zł ulgowy, obejmuje też m.in. wstęp do Domu Mehoffera, Willi Atma w Zakopanem, Pałacu Bp. Erazma Ciołka, ważny jest przez 3 miesiące
  • audioprzewodnik: koniecznie polecam wypożyczenie, kosztuje to 10 zł, a wspaniale wprowadza w otoczenie dzieł sztuki i pomaga je zrozumieć.
Please follow and like us:

Next Post

Previous Post

Leave a Reply

© 2024 Wloczykij-Vagabond

Theme by Anders Norén