Wloczykij-Vagabond

Miejsca znane i nieznane

Gran Canaria: przyjazd, ogranicznia, testy, powrót do Polski

Na Gran Canarii turystyczny ruch nie umarł. Jest sporo ludzi, chociaż trzeba liczyć się obostrzeniami, które wynikają np. z wprowadzenia kilku stopni zagrożenia pandemicznego. Podczas mojego pobytu wyspa była na III poziomie (oznaczanym czasem na czerwono). Zmienia się to jednak co 7 dni, a informacje o tym podawane były do niedawna w piątki, obecnie aktualizacje dokonywane są w poniedziałki. Podział wysp można śledzić na prowadzonej po polsku stronie czescwyspykanarysje.com.

Czy jechać?

Jechać. Ja stwierdziłem, że jeśli nie wymknę się gdziekolwiek choćby na chwilę, to zwyczajnie zwariuję. I padło na Wyspy Kanaryjskie. Panuje tam teraz przyjemna temperatura – w granicach 20 st. Celsjusza. Wprawdzie podczas mojego wyjazdu zdarzył się jeden deszczowy dzień, ale to wyjątek. Zasadniczo miejscowi mówili, że w Maspalomas i Playa del Ingles padało pierwszy raz od 1,5 roku!

Z Polski stosunkowo łatwo się dostać na Gran Canarię i Teneryfę. Obsługiwane są bowiem loty czarterowe, ale można też próbować dolecieć z przesiadką. Ja wybrałem Lufthansę. Z Warszawy udałem do Madrytu, skąd dalej leciałem Vuelingiem. W drogę powrotną udało się na całej trasie podróżować niemiecką narodową linią. Bilety kupowane na 5 dni przed wyjazdem w sumie wyniosły mnie ok. 2 tys. zł z bagażem rejestrowanym i wyborem miejsca na pokładzie samolotu.

Co potrzeba żeby przyjechać?

Zasadniczo, aby wjechać do Hiszpanii potrzebny jest negatywny wynik testu RT-PCR, TMA lub RT-LAMP na koronawirusa SARS-CoV-2. Badanie powinno być wykonane nie później niż 72 godziny przed przyjazdem. Dodatkowo trzeba się zarejestrować w system STH czyli Spain Travel Health, który generuje kod QR. Podaje się tam podstawowe informacje o celu podróży, zakwaterowaniu, linii lotniczej itp. Wszystkie te dokumenty sprawdzane są jeszcze podczas odprawy na lotnisku.

Po przylocie do kraju podróżni poddawani są ogólnej kontroli stanu zdrowia (tzn. przechodzi się przez braki pomiaru temperatury, obsługa także „wizualnie weryfikuje przyjezdnych”). W Madrycie testy kontrolowane były wyrywkowo – mnie to ominęło, ale innych sprawdzano. Za brak wyniku grozi pokaźna grzywna, dlatego nie warto ryzykować.

Inaczej wygląda sprawa po przylocie na Wyspy. Zasadniczo, wszyscy przybywający z innych hiszpańskich wspólnot autonomicznych muszą wykazać się negatywnym wynikiem badania w kierunku choroby COVID-19. Dopuszczone są jednak także szybkie testy antygenowe. Dokument potwierdzający stan zdrowia przedstawia się podczas meldowania w hotelu. Zgodnie z informacjami na stronie czescwyspykanarysjkie.com istnieje szansa, aby badania wykonać w ciągu 72 godzin od przybycia na Kanary lub odbyć 14-dniową kwarantannę. W zaobserwowanej na lotnisku praktyki wygląda to tak: po przylocie pasażerowie kierowani byli do dwóch kolejek. W jednej ustawiali się ci bez testu, w drugiej – z testem. Mnie sprawdzono tylko zgodność danych z dowodu i na wyniku badania i puszczono wolno. Osoby, które chciały przebadać się na miejscu musiały się dodatkowo zarejestrować.

Uwaga! Kontrola na Wyspach Kanaryjskich jest drobiazgowa, nie ma co tutaj ukrywać tego faktu. Dlatego warto przygotować sobie wszystko wcześniej i nie ściągać sobie na głowę dodatkowych komplikacji, skoro przyjeżdżamy na wakacje.

Jakie są ograniczenia na miejscu?

Ograniczenia zależą od stopnia zagrożenia epidemicznego. Znów – odsyłam do strony na początku tego wpisu. Co istotne: wyspy w czerwonej strefie (Grana Canaria się do niej zalicza już od przynajmniej 4 tygodni) objęte są restrykcjami w podróżowaniu (np. nie można na nie przylecieć z innych wysp), obowiązuje godzina policyjna od 22 do 6 (i tutaj także uwaga – jest to skrupulatnie przestrzegane, a – jak stwierdzili miejscowi – z hiszpańską policją się nie dyskutuje), obowiązują limity w restauracjach.

Oczywiście maseczki trzeba nosić także w przestrzeni publicznej, chyba, że uprawia się sport. Np. podczas spacerów brzegiem oceanu nikt nie robił problemów z powodu jej braku. Można także spokojnie leżeć na plaży, chociaż zalecane jest zachowywanie odległości między „obcymi”. Zamknięte są też kioski na plażach, także nie da się kupić napojów, drinków itp. Trzeba się w nie wyposażyć przed wyjściem.

Komunikacja funkcjonuje normalnie, chociaż zajętych może być tylko 50 proc. miejsc. Przed wejściem do autobusu trzeba zdezynfekować ręce (jak zresztą w przypadku wejścia do sklepu, do lekarza, hotelu itp.). Płatność w autobusach możliwa jest tylko kartą. Co ważne, miejscowym nie wolno brać turystów do samochodów, chyba że to rodzina. Jest to także sprawdzane przez policję (sam byłem tego świadkiem). Dlatego wszyscy przyjezdni powinni korzystać z komunikacji publicznej lub taksówek.

Gdzie wykonać test przed powrotem do Polski?

Aby wrócić do Polski w zasadzie test nie jest potrzebny. Ale jeśli go nie mamy – musimy poddać się 10-dniowej kwarantannie. Ponadto, jeśli przesiadamy się gdzieś w Europie – np. w Niemczech, Francji czy Holandii – i tak trzeba test wykonać. Duże obostrzenie wymagane są w przypadku Królestwa Niderlandów. Tam oprócz testu RT-PCR wykonanego 72 godziny przed wylotem, trzeba jeszcze zrobić szybki test antygenowy 4 godziny przed wejściem na pokład. Do Niemiec, Szwajcarii czy Szwecji mogą być testy RT-PCR, ale wystarczą także antygenowe. Teoretycznie nie dotyczy to pasażerów przesiadających się na lotniskach, ale lepiej wykonać badania, aby uniknąć problemów. Tym bardziej, że test antygenowy kosztuje 40 euro.

W przypadku wymagań w Polsce, aby uzyskać zwolnienie z kwarantanny, należy wykonać test RT-PCR lub antygenowy. Wynik musi być ujawniony 48 godzin przed przekroczeniem granicy. W takiej sytuacji wybór jest prosty: test antygenowy jest tani, a wynik dostać można w ciągu godziny. Ja korzystałem z usług Europa Policlinica w Playa del Ingles przy Avenida de Francia 1. Zapisałem się ponad tydzień wcześniej na konkretną godzinę. Badanie wykonywała lekarka, która dodatkowo kontrolowała stan zdrowia (saturację, temperaturę, ciśnienie). Po ok 60 min. wróciłem aby odebrać zaświadczenie. Wystawione było po hiszpańsku i angielsku. Istnieje możliwość uzyskania także w języku niemieckim. Koszt – 40 euro.

W hotelu polecono mi także szpital San Roque Meloneras w Maspalomas (Calle Mar de Siberia 1), którego usługi dedykowane są turystom. Można tam także wykonać testy (PCR i antygenowe), ale najlepiej osobiście udać się na miejsce i umówić się.

W co jeszcze warto się zaopatrzyć?

Na Gran Canarii prawdziwą plagą są aktualnie komary. Podobno jest to rzadkość, ale jednak w tym roku są szczególnie dokuczliwe. To efekt niedawnej burzy, która nad Półwysep Iberyjski przyniosła potężne opady śniegu, a na Kanary – 3-dniowy deszcz. W efekcie insekty lęgły się jak szalone. Dlatego trzeba wyposażyć się w dobry repelent. Przede wszystkim polecam tutaj Repel z ikardyną, która jest mniej toksyczna niż DEET, chociaż nieco mniej skuteczna. Sprawdzałem ją jednak wielokrotnie w Afryce i Azji Południowo-Wschodniej i byłem zadowolony. Poza tym dla człowieka jest bezzapachowa, nie uszkadza odzieży i nie powoduje podrażnień skóry. Niestety, ja nie wiedziałem że komary będą tak strasznie ciąć, dlatego byłem zmuszony do zakupu środka w aptece na miejscu. Repelent pod nazwą Relec (50 proc. DEET) kosztował niecałe 15 euro.

Warto też mieć coś po ugryzieniach komarów. Maści z substancjami antyhistaminowymi lub hydrokortyzonem można kupić na miejscu lub zabrać ze są (w Polsce zasadniczo są tańsze).

W końcu warto pamiętać o kremach z filtrami do opalania. Mimo, że temperatura nie jest wysoka, często wieje wiatr, to słońce operuje bardzo mocno i opala nie mniej niż latem.

Co po przylocie do Polski?

I wracamy do kraju absurdów. Zgodnie z rozporządzeniem można uniknąć kwarantanny przedstawiając na granicy negatywny wynik testu (RT-PCR lub antygenowego) ujawniony nie później niż 48 godzin przed wjazdem do Polski. Sytuacja jest prosta kiedy przylatuje się spoza strefy Schengen, ale komplikuje się, kiedy podróże odbywają się w jej ramach. Na pokładzie samolotu zbierane są specjalne formularze lokalizacyjne. Nikt jednak nie kontroluje poprawności wpisywanych danych i nikt nie kontroluje, czy wszyscy je oddali…

Po opuszczeniu samolotu wszystko przebiegło normalnie. Myślałem, że będziemy przechodzić przez odprawę graniczną, podczas której zostaną skontrolowane dokumenty i odebrane testy. Nic z tych rzeczy. Po godzinie szukania pomocy na Lotnisku Chopina, w końcu sympatyczna pograniczniczka poinformowała mnie, że mam zadzwonić na całodobowy nr GIS-u (22 250 01 15), tam wszystko zostanie załatwione. Akurat tej nocy numer nie działał (próbowałem do 4 nad ranem). Dodzwoniłem się dopiero po 8, a tam zebrano tylko podstawowe dane i kazano czekać.

Kontakt ze strony sanepidu nastąpił jeszcze tego samego dnia, ale skontaktowała się niewłaściwa jednostka, z drugiego końca Polski. Sprawę ponownie przekierowano. Właściwa placówka zadzwoniła do mnie jeszcze kolejnego dnia. Poinformowano mnie wtedy, że nie ma czego zdejmować, bo kwarantanna jeszcze nie została nałożona, chociaż minęło ponad 36 godzin od powrotu (!). Dopiero tego samego dnia, chwilę po 12 dostałem powiadomienie z automatycznego systemu kwarantanny, że powinienem na niej przebywać. Oddzwoniłem zatem do właściwego sanepidu, tam poinstruowano mnie gdzie przesłać dokumenty i ok. 14 było już po wszystkim. Z pozoru… Bo automatyczna informacja wydzwaniała do mnie jeszcze następnego dnia, a smsy przychodziły jeszcze przez kolejne dwa dni. Uroczo, prawda?

Koniec końców nie jest to jednak bardzo skomplikowane, chociaż ździebko wkurzające i uciążliwe. Muszę jednak powiedzieć, że pracownicy sanepidu, którzy się ze mną kontaktowali i sympatyczna pani ze Straży Granicznej świetnie wykonali swoją pracę i dzięki nim wszystko przebiegło bardzo sprawnie i bezproblemowo. Za co im bardzo dziękuję!

Please follow and like us:

Next Post

Previous Post

Leave a Reply

© 2024 Wloczykij-Vagabond

Theme by Anders Norén