Klasą biznesową podróżowałem niemal wszystkimi przewoźnikami z grupy Lufthansy. O ile linia-matka wypadła bardzo słabo i mizernie, tak już Austrian okazał się na naprawdę przyzwoitym poziomie. Przewoźnikiem tym leciałem już zresztą na trasie międzykontynentalnej w ekonomiku, ale teraz zapraszam do przeczytania relacji z kabiny biznesowej na locie z Aten do Wiednia.
Koszmarne lotnisko w Atenach
Jeśli miałbym stworzyć ranking najgorszych europejskich lotnisk, Ateny z pewnością znalazłby się wysoko, jeśli nawet nie na podium. Dzieją się tam dantejskie sceny, organizacja jest słaba, obsługa niekompetentna i powolna. Potwierdzenie znajdują wszystkie najgorsze stereotypy o Grekach. Podczas lotu z Aten na Paros miałem problem z transferem bagażu, odsyłano mnie od Annasza do Kajfasza, bo każdy pracownicy przerzucali na siebie odpowiedzialność. Dopiero interwencja przełożonego odniosła skutek.
Podczas lotu do Wiednia problem pojawił się przy odprawie. Ponieważ przyleciałem z Cyklad o godz. 10 linią SkyExpress, a rejs do Aten był dopiero o 16:30, postanowiłem nadać bagaż przy stanowisku obsługi całej grupy Lufthansa. Jest to normalnie praktykowane rozwiązanie na całym świecie, często z niego korzystałem. Pozwala zresztą wygodnie odbyć dłuższy transfer. Nawet w Atenach na tabliczkach była informacja, że odbywa się tutaj check-in na wszystkie linie z koncernu. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że nie mogę nadać walizki. Po długiej dyskusji i niejasnych tłumaczeniach dlaczego jest to niemożliwe, zostałem odprawiony z kwitkiem i poleceniem udania się do kasy obsługującej grupę.
Kiedy podszedłem do kasy znad telefonu podniosła na mnie głowę dziewczyna. Kiedy tłumaczyłem jej w czym problem, ciągle przeglądała coś na ekranie swojego smartfona. W końcu grzecznie poprosiłem aby oderwała się od swojego zajęcia i zajęła się mną. Stwierdziła jednak, że to nie jej sprawa, bo to „nie jej firma” i kazała co najwyżej udać się z walizką do przechowalni bagażu. Za 6 godzin pozostawienia średnich rozmiarów bagażu – 10 euro. Tak napędza się biznes.
Odprawa i oczekiwanie na lot
Proces odprawy rozpoczął się dwie godziny przed odlotem. Co ciekawe, obywał się to w tej samej części co pozostałe linie z grupy Lufthansy. Zdaje się, że jedynie tylko otwarto dodatkowe okienko… Odprawa najwyraźniej nie była prosta, bo pracownik długo szperał w komputerze i kilkakrotnie gdzieś dzwonił. Może problemem było to, że tylko jeden odcinek obsługiwał Austrian, dalej LOT, ale wszystko było na bilecie austriackiej linii? Nie wiem, ale zasadniczo wcześniej odprawiłem się przez aplikację Lufthansy w telefonie i nie było żadnych trudności. Próbowałem dopytać co się dzieje, ale znów rozbiłem się o mur braku wyjaśnień. W końcu dostałem wszystkie karty pokładowe, sprawdzono mi dokładnie dokumenty covidowe i mogłem ruszyć do kontroli bezpieczeństwa.
Mogłem skorzystać z przejścia priorytetowego. Kolejka tutaj niewiele różniła się jednak od kolejki ogólnej. Na szczęście nie napotkałem tutaj na większe niespodzianki. Wszystko przebiegło sprawnie.
Lufthansa na lotnisku im. D. Wenizelosa ma własną poczekalnię biznesową. Właściwie jest to niewielkie pomieszczenie bez własnej toalety (trzeba korzystać z ogólnodostępnych). Na wyróżnienie zasługiwała jednak bogata oferta gastronomiczna z lokalnymi akcentami. Dostępne były zarówno dania mięsne jak i wegetariańskie. Nie brakowało dużego wyboru deserów i napojów alkoholowych i bezlkoholowych.
Nieco do życzenia pozostawiała jednak czystość. Nie wynikało to z nadmiernego ruchu, chociaż ludzi było sporo, ale raczej ze zwykłej opieszałości obsługi, która bardziej zajęta była rozmowami między, sobą niż opieką nad pasażerami.
Miłym akcentem był fakt, że recepcjonistka podeszła do mnie osobiście aby poinformować, że boarding mojego lotu już się rozpoczął i mogę iść już do swojej konkretnej bramki. Potem okazało się, że poza mną był jeszcze jeden pasażer w tej samej klasie, co dość się wyróżniało. Mimo to, gest ten został przeze mnie zapamiętany, a więc pozytywny odbiór pozostał.
Na pokładzie
Na trasie Ateny-Wiedeń leciał nieco ponad 20-letni airbus A-320 o znakach rejestracyjnych OE-LBM. Wcześniej służył m.in. we flocie upadłego Air Berlin. Maszyna przeszła rebranding wnętrza, przemalowano ją też w barwy Austriana, w których lata od 2013 r.
Na pokładzie wszystkich pasażerów witały sympatyczne stewardessy. Każdy otrzymywał także chusteczkę odkażającą. Zająłem swoje miejsce 1A i oczekiwałem na start.
Krótko po wyłączeniu sygnalizacji zapiąć pasy, zjawiła się szefowa pokładu proponując mi coś do picia. Poprosiłem o colę zero.
Następnie podano posiłek. Podczas rezerwacji wybrałem opcję laktowegetariańską, a więc bezmięsną ale z dodatkiem nabiału. Jako danie główne zaserwowano na ciepło curry z dyni z białym ryżem, a na deser – puszysty serniczek na czekoladowym spodzie. Posiłkowi towarzyszyła bułeczka (do wyboru było kilka rodzajów pieczywa – ja zdecydowałem się na wieloziarniste) oraz masło. Wszystko było podane w sposób apetyczny i elegancki.
Podczas całego rejsu jeszcze wielokrotnie proponowano mi coś do picia. Obsługa była bardzo troskliwa, sympatyczna ale nienarzucająca się. Z przyjemnością uciąłem sobie z szefową pokładu small-talk. Po obiedzie poprosiłem jeszcze o czarną kawę, do które zaserwowane zostały także czekoladki w pazłotku z charakterystycznym sloganem Austriana „Servus!”.
Przesiadka w Wiedniu
Po przylocie do Wiednia, handling samolotu odbywał się z płyty postojowej. Oznaczało, że do terminalu zostaliśmy przewiezieni autobusem. Tutaj pojawiła się pierwsza dziwna niespodzianka. Pasażerowie przesiadający się na loty Austriana lub kończący podróż, pozostali w tej części budynku, natomiast część osób transferowych na linie partnerskie ale także i samego przewoźnika austriackiego zostało skierowanych do kolejnego autobusu. Wśród nich byłem także ja. Kontynuowałem swoją podróż LOT-em, który był pokładowany z gate’u F22.
Na szczęście w częśc F terminala 2, dostępne są saloniki biznesowe. I tutaj znów na wyróżnienie zasługuje oferta poczekalni pod marką Austrian. Nie tylko jest ona bardzo przestronna, ciekawie urządzona (z podziałem na wiele stref, w tym cichą, do spotkań biznesowych w większym gronie, z pojedynczymi stanowiskami do pracy, dla dzieci, telewizyjną), to ma niezwykle rozbudowaną ofertę gastronomiczną. Podawano świetne jedzenie, nie zabrakło lokalnych specjałów jak apfelstrudel czy Fale Dunaju (ciasto piaskowe czekoladowo-waniliowe z wiśniami).
Podsumowanie
Moje dotychczasowe doświadczenia z Austrian Airlines były zawsze bardzo pozytywne (leciałem kilkakrotnie na trasie Warszawa-Wiedeń, oraz Bangkok-Wiedeń). Zawsze jednak korzystałem z klasy ekonomicznej. Teraz, mogę śmiało powiedzieć, że również w klasie biznes przewoźnik oferuje bardzo dobry produkt. Na wyróżnienie zasługuje sympatyczna obsługa: prowadzona na luzie, bez zbędnego zadęcia, do tego stopnia, że w saloniku biznesowym witająca mnie recepcjonistka zwracała się wprost po imieniu. Odebrałem to jednak bardzo pozytywnie i sympatycznie.
Atutem jest świetna oferta gastronomiczna zarówno na pokładzie jak i w saloniku biznesowym. Wszelkie niedogodności na ateńskim lotnisku nie są winą linii, a samego lotniska, nie można mieć zatem do linii o to pretensji. Tym bardziej, że za dużego wyboru firm handlingowych nie ma. Ludzie zawsze pozostaną ludźmi, chociaż oczywiście pewnych zachowań w relacjach z klientem złym humorem wytłumaczyć nie sposób i trzeba rzeczy nazywać po imieniu.
Swoją podróż z Aten do Wiednia będę wspominał bardzo miło. Ogólne wrażenie jest bardzo pozytywne. Zwłaszcza, że na tle moich doświadczeń z niemal całej grupy Lufthansy austriacki przewoźnik wypada najlepiej i najatrakcyjniej. Polecam zatem korzystanie z ich usług!
Przeczytaj także: