Na informację o Zaporze Hoovara natknąłem się przez przypadek. Krótko przed moim objazdem po USA, na jednym z portali wyświetlił mi się o niej artykuł. Postanowiłem sprawdzić czy nie będzie mi do niej po drodze. I jakież było zaskoczenie, kiedy okazało się, że przejazd z Arizony do Nevady będzie wiódł tuż przy samej konstrukcji! Kiedy powiedziałem o tym mojemu tacie, zamyślił się: „to niezwykły cud techniki i architektury. Zawsze chciałem go zobaczyć”. I wtedy stało się jasne: musiałem się tam zatrzymać. Choćby po to, żeby zrobić zdjęcia i móc opowiedzieć o tym obiekcie mojemu ojcu.
Kolorado: rzeka możliwości
Badania rzeki Kolorado pod kątem jej przydatności do budowy tam, zbiorników retencyjnych i kanałów nawadniających prowadzono od ostatnich dziesięcioleci XIX w. Mieszkańców dorzecza – zwłaszcza biegu dolnego w Kalifornii i granicy z Meksykiem – nękały często duże i gwałtowne powodzie. Okresami z kolei brakowało wody do podlewania pól. Dlatego już ok. 1890 r. William Beatty wykonał kanał, który nazwał Doliną Cesarską. Był on jednak trudny w utrzymaniu, zamulał się i w końcu pewnego razu doszło nawet do katastrofy, kiedy rzeka zalała ogromne obszary wdzierając się do tymczasowo wysychającego jeziora Salton i uszkadzając nasypy kolei Southern Pacific. Wtedy pojawiły się pomysły aby część Wielkiego Kanionu wysadzić i na tej podstawie wybudować tamę.
W 1922 r. wezwano do ochrony przeciwpowodziowej i zwiększenia wytwarzania energii elektrycznej, co postulował raport Arthura Powella Davisa. Na miejsce budowy tamy wskazano Czarny Kanion. Trzeba było jednak zawrzeć porozumienia międzystanowe, aby uniknąć sporów sądowych dotyczących partycypacji w kosztach budowy, podziału dostępu do wody i elektryczności. Do podpisania takich dokumentów doprowadził m.in. ówczesny sekretarz handlu i przyszły prezydent – Herbert Hoover. Ustawę zezwalającą na budowę podpisał 21 grudnia 1928 r. poprzednik Hoovera na prezydenckim fotelu – Calvin Coolidge.
Projekt zapory stworzył John L. Savage. Założono konstrukcję łukową, dzięki czemu napór wody miał być przenoszony na przyczółki, które umieszczono w skałach kanionu. Wykonawcą zostało wielkie konsorcjum sześciu firm zwane Six Companies, które powstało z inicjatywy braci Watts. W gronie znalazła się też pracownia fachowca w dziedzinie budowy tam – Franka Crowa. Zleceniobiorca miał przygotować teren i zbudować konstrukcję, przy wsparciu rządu, który miał zapewnić materiały.
Fakty, mity i wielka polityka
Okres budowy Zapory Hoovera to czas Wielkiego Kryzysu. Za pracą i pieniędzmi przybyło na granicę Arizony i Nevady 10-20 tys. bezrobotnych. Rąk do pracy potrzebowano wiele. Całe rzesze ludzi trzeba było jednak gdzieś pomieścić. Miastem, które mocno lobbowała za sobą jako zapleczem było Las Vegas (oddalone o 48 km). W tym czasie było niewielką mieścinką z populacją ok. 5 tys. mieszkańców. Ostatecznie ośrodkiem obsługi załogi budującej się Boulder City położone 12 km od miejsca zapory.
Przy zatrudnianiu panował wyjątkowy rasizm – pracę dawano głównie białym. A była bardzo niebezpieczna. Przy oczyszczaniu ścian kanionu pracowali tzw. „high scalers”, którzy rozwieszeni na specjalnych linach, za pomocą młotów pneumatycznych, kilofów i dynamitu usuwali zwietrzały materiał, tak aby dotrzeć do zdrowej, litej skały. Najczęstszą przyczyną śmierci na placu budowy miały być właśnie spadające odłamki i kamienie.
Mitem jest to, że wiele osób zostało pogrzebanych w wielkich blokach betonowych. Ze względu na kształt, głębokość i sposób lania materiału nie było to możliwe. Poza tym wykonawcy nie mogli sobie pozwolić na jakiekolwiek „wady” materiałowe – a ciało człowieka zatopione w betonie tworzyło poważne zagrożenie dla konstrukcji.
Oficjalnie, na placu budowy zmarło 96 osób. Kolejnych 16 – to ofiary jeszcze sprzed budowy (np. utonięcia podczas eksploracji rzeki). Nie wiadomo ile osób zmarło później albo poza konstrukcją. Trzeba pamiętać, że już pierwsze lato kiedy prowadzono prace było bardzo upalne. Wielu pracowników w kolejnych latach odczuwało także dolegliwości ze strony układu oddechowego. U pracujących w tunelach rozwinęła się pylica i rak płuc, cierpieli także na skutek niedotlenienia i przegrzania. W takich miejscach było bowiem ogromne zanieczyszczenie spalinami i pyłami, panowała też temperatura dochodząca nawet do 60oC!
Samo otwarcie Zapory miało wydźwięk polityczny. Oficjalnego poświęcenia dokonano 30 września 1935 r., chociaż prace nie były jeszcze w pełni ukończone. „Traf” chciał, że w tym czasie objazd po kraju miał Franklin D. Roosevelt. Temperatura podczas ceremonii dochodziła do 39oC. Podczas prowadzonej transmisji radiowej, prezydent za wszelką cenę chciał uniknąć wymieniania nazwiska Hoovera. Obaj wywodzili się z rywalizujących obozów politycznych. Pikanterii historii dodaje fakt, że głównego inicjatora budowy nawet nie zaproszono na uroczystości! Przez lata tamę nazywano Boulder Dam, dopiero w 1947 r. Kongres nadał jej imię funkcjonujące do dzisiaj.
Po pierwsze: beton!
Aby rozpocząć budowę tamy najpierw należało odwrócić bieg rzeki. W tym celu wybudowano najpierw po dwa tunele: od strony Nevady i Arizony. Każdy miał 17 m średnicy i łączną długość 5 km. Do tego doszedł także system grodzi, które umożliwiły przekierowanie wody. Podobnie jak ściany kanionu tak i jego dno należało bardzo dokładnie oczyścić aby dostać się do litej skały. Podczas tego procesu usunięto 1,5 mln m3 materiału w postaci resztek skruszałych głazów i nanosów rzecznych.
Pierwszy betonowy blok wylano w tamę 6 czerwca 1933 r. Było to półtora roku szybciej niż zakładał plan. Co ciekawe, aby lać materiał bez przerwy jako litą konstrukcję, potrzebowałby on 125 lat na skruszenie. Dlatego opracowano specjalny system blokowy. Polegał on na tym, że beton wylewano do specjalnych sześciennych form (maksymalnie 15 na 1,5 m), przez które przepuszczano specjalne rury. Płynęła w nich lodowata woda, która przyspieszała proces tężenia. Następnie także rury wypełniano betonem.
Zależenie od miejsca położenia bloków były one wypełniane materiałem o różnej teksturze. Specjalnie stworzono i opatentowano nawet system dostarczania bloków na budowę!
Proces wylewania betonu zakończył się 29 maja 1935 r. Wykorzystano 2,5 mln m3 materiału i kolejne 850 tys. m3 przy budowie elektrowni i innych pracach. Użyto 937 km rur chłodzących.
Do drugie: nie tylko beton
Szybko pojawiło się przekonanie, że Zapora stanie się nie lada symbolem i atrakcją. Dlatego wielu decydentom nie podobała się wizja miejsca bezdusznego, posiadającego tylko wartości produkcyjne. Dlatego do ozdobienia konstrukcji postanowiono zatrudnić artystów. Czołowym przedstawicielem był Gordon B. Kaufmann. To on zaprojektował wiele elementów utrzymanych w stylu art déco. Są to m.in. wieżyczki i tarcze zegarów: każdy pokazujący czas właściwy dla stanu, w którym się znajduje (różnią się przez pół roku).
Dodatkowo w zdobieniach i logo tamy, które zaprojektowane zostały przez Allena Tuppera True pojawią się elementy symboliki rdzennych plemion tych terenów – przede wszystkim ludów Pueblo i Navajo.
Przy ozdabianiu konstrukcji brał udział także znany amerykański rzeźbiarz Oskar JW Hausen. To on jest autorem m.in. pomnika na tzw. Placu Dedykacyjnym i ale także specjalnych figur odlewanych z brązu i nazwanych „Winged Figures of Republic” (tł. Skrzydlate Postaci Republiki). Każda z nich ma 91 m wysokości i była odlewana w całości, a na miejsce „zjeżdżały” po specjalnych ślizgawkach wykonanych z lodu. Hausen wykonał także niezwykłą posadzkę w hallu głównym. Przedstawia ona konstelację gwiazd z dnia poświęcenia Zapory. Ma to pomóc przyszłym pokoleniom w identyfikacji czasu powstania budowli. Tak, katastrofizm i symbolizm wiodą tutaj niezaprzeczalny prym.
Przez czy obok Zapory?
Przez lata po zaporze przebiegała droga stanowa nr 93. Niestety jako dogodne połączenie między Arizoną a Nevadą odcinek stanowił wąskie gardło. Sprawę pogorszyły zamachy z 11 września 2001 r. Wprawdzie sklepienie hal produkcyjnych elektrowni jest tak skonstruowane (w skład budulca wchodziły beton, smoła, skały i zbrojenia żelazne), aby przetrwało atak bombowy (ma 1,1 m grubości). Jednak z obawy przed atakiem terrorystycznym na tamę, postanowiono ją zamknąć. Taka sytuacja trwała aż do grudnia, kiedy zaczęto z powrotem wpuszczać auta i turystów ale zgodnie z nowymi protokołami bezpieczeństwa. Sytuacja ta w końcu wymusiła budową obwodnicy, która stała się częścią autostrady międzystanowej I-11 (niektóre odcinki po stronie Arizony wciąż są w budowie).
Obwodnicę z niesamowitym łukowym mostem stalowo-betonowym rozpiętym nad rzeką Kolorado otwarto 19 października 2019 r. Po zjeździe z autostrady można zatrzymać się na parkingu i obejrzeć konstrukcję. Wyznaczono także ścieżkę o charakterze edukacyjnym, gdzie opowiedziano historię powstania obiektu. Można w końcu przejść się wzdłuż mostu specjalnym chodnikiem. Wrażenia są niesamowite! Z jednej strony pędzące tiry, z drugiej przepaść i widok na Zaporę.
Spacer wąskim pasażem to rozrywka dla osób o silniejszych nerwach, koniecznie bez lęku wysokości i przestrzeni. Dla nieco bardziej strachliwych – most im. Mike O’Callaghana i Pata Tillmana można podziwiać z kilku punktów widokowych.
Zapora-zmora czy tama-dama?
Spory o znaczenie Zapory Hoovera pojawiły się jeszcze nim pojawiła się sama tama. Kiedy jednak zdecydowano się na budowę, myślenie o ekologii praktycznie nie istniało. Wzięto pod uwagę tylko dobro człowieka: nękającą powodziami rzekę, potrzebę nawadniania pól, potrzebę wytwarzania energii elektrycznej – i jak się okazało w dłuższej perspektywie – także zasilenie w wodę wielkich miast dorzecza Kolorado.
Elektrownię budowano równolegle do tamy, ale nie oddano jej podczas ceremonii poświęcenia, a dopiero później. Najpierw trzeba było napełnić jezioro Mead. Proces ten rozpoczął się 1 lutego 1935 r. W połowie następnego poziom wody był już wystarczający i możliwe stało się uruchomienie turbin. Początkowo uruchomiono 9 generatorów, by dopiero w 1961 r. uruchomić wszystkie (17) o łącznej mocy 1345 MW.
Aktualnie elektrownia ma moc 2040 MW, w tym dwa generatory wytwarzające prąd na potrzeby własne Zapory. Roczna produkcja wynosi 3,3 TW. Problemem jest jednak przedłużająca się susza i stale opadający poziom jeziora. Dwa lata temu (dokładnie 10 czerwca 2021) osiągnęło ono najniższy poziom w historii – 326,61 m, przy czym minimalna wysokość tafli do prawidłowego działania wynosi 320 m. Dlatego już teraz zainstalowano specjalne generatory zdolne produkować energię pod niskim przepływem.
Maksymalna objętość jeziora Mead wynosi 32,2 tys. km3. Tylko raz udało się zbliżyć do tego wyniku – w 1983 r. Dzisiaj jest ono wypełnione w ok. 35 proc. Opadający poziom wody stanowi poważny problem dla stanów dorzecza, które jej zasoby mają rozdzielane na poziomie federalnym. Sama rzeka też stopniowo wysycha, a już po dotarciu do Meksyku niemal jej nie widać. To doprowadziło do zmian w strukturze delty u wybrzeży Zatoki Kalifornijskiej. Pojawia się problem z zasoleniem i cofkami.
Budowa tak wielkiego rezerwuaru i zrzuty wody doprowadziły też do poważnych konsekwencji dla środowiska, zwłaszcza wzdłuż dolnego brzegu. Już teraz wiemy, że wyginęły bezpowrotnie cztery gatunki zwierząt. Obumierają też naturalne siedliska roślin, panoszą się z kolei gatunki zawleczone, które lepiej dostosowują się do coraz trudniejszych warunków.
Jak zatem widać z jednej strony Zapora Hoovera niesie dobro cywilizacji, z drugiej strony – zagładę naturze.
Przeczytaj także:
- Zapora Hoovera: co i jak zwiedzać?
- Co warto wiedzieć o Grand Canoynie? Wizyta na Krawędzi Północnej;
- Grand Canyon od południa;
- informacje dotyczące zwiedzania wnętrza Zapory Hoovera dostępne są tutaj.