Sierpień w Nowej Zelandii to miesiąc zimowy. O ile na nizinnych terenach pogoda jest dość łagodna, tak sprawa zmienia się diametralnie w górach. Leży śnieg, częste są srogie mrozy, zamiecie i zawieje. Podczas mojej wizyty trafiłem już jednak na okres wyraźnej odwilży, a biały puch zalegał wyłącznie w wysokich partiach Parku Narodowego Tongariro. Po uprzednim sprawdzeniu możliwości trekkingowych na jego terenie wybrałem trzy szlaki, które dało się przejść.
Czwarty najstarszy park narodowy świata
Powstanie Parku Narodowego Tongariro ma swoje źródła w waśniach między kolonizatorami a zamieszkującymi Nową Zelandię rdzennymi Maorysami. Na mocy traktatu z Waitonga zdecydowano o zasadach osiedlania przybyszów i podziału ziem. Ale nie wszyscy plemiona zdecydowały się na podpisanie porozumienia. Tak stało się z grupami zamieszkującymi dzisiejsze obszary rezerwatu.
W 1887 r. wódz Horonuku zdecydował się jednak na zawarcie specjalnej umowy z Ministrem ds. Maorysów Johnem Ballancem. Na jego mocy u podnóży wulkanicznych stożków Ruapehu, Ngauruhoe i Tongariro, będących obszarami pastwisk i pozyskiwania pożywienia – ustanowiono trzy małe okręgi zastrzeżone. Akt ten uznaje się bezpośrednim ustanowieniem parku narodowego.
W kolejnych dziesięcioleciach obszar rezerwatu ulegał rozszerzeniu. W roku 1894 – obejmował 25 tys. ha, a już 10 lat później – 80 tys. ha.
Wszystkie trzy wulkany tworzące dzisiaj koronę parku uznawane są za aktywne. Najwyższy z nich – Ruapehu – wznosi się na 2797 m npm. Drugi w kolejności stożek to Tongariro – 2287 m i trzeci – Ngauruhoe liczący 1967 m. Trzem głównym szczytom towarzyszy też szereg innych, które są uśpione lub wygasłe. W wielu miejscach zauważalne są z kolei ślady lodowca. Ten w większości ustąpił ok. 14,7 tys. lat temu. Pozostałości wiecznej zmarzliny znaleźć można tylko na szczytach Ruapehu. Lodowiec rozciąga się tam na długości ok. 1 km.
Centrum narciarstwa od 1913 r.
Centrum sportów zimowych Park Narodowy Tongariro stał się już w okresie międzywojennym. Pierwsi narciarze korzystali z dobrodziejstwa ośnieżonych szczytów od 1913 r. Stopniowo także wprowadzano kolejne udogodnienia na turystów. I tak w 1929 r. ukończony zostaje kompleks hotelowy Chateau Tongariro, który zbudowano na zboczu Ruapehu. Mimo wielu przebudów w kolejnych latach zachował on oryginalny wygląd alpejskich chateau w charakterystycznym stylu art déco. Co ciekawe, w lutym 2023 r. obiekt zamknięto ze względu na ryzyko sejsmiczne. Wciąż możliwe jest jednak ponowne otwarcie, ale wymagane są potężne inwestycje m.in. polegające na wzmocnieniu konstrukcji budynku i fundamentów.
Powyżej Chateau znajduje się duży kompleks narciarski. Whakapapa Ski Arena oferuje szereg tras zjazdowych o różnym stopniu trudności, wyciągi, restauracje i parkingi. Sezon trwa tutaj od czerwca do końca października. Nawet w okresach najbardziej śnieżnych można się tutaj dostać własnym samochodem (trzeba jednak mieć łańcuchy na opony) lub specjalnymi shuttle-busami, które kursują spod Visitors Center.
W góry! Wodospady Cascade i Taranaki
Po uzyskaniu informacji od strażników parkowych, okazało się, że najlepszym pomysłem na wędrówkę tego dnia, było udanie się na szlak wiodący do jezior Tama. To ważne, aby zimą sprawdzić czy ścieżki są drożne i czy – przede wszystkim – nie istnieje zagrożenie lawinowe, jest to bowiem obszar występowania tego typu zjawisk.
Początek szlaku liczącego ok. 18 km, na którego przejście potrzeba między 5 a 6 godzin, jest zaraz za Visitors Center i początkowo wiedzie drogą. Następnie schodzi się na wydeptana dróżkę ciągnącą się przez górską łąkę. Bardzo szybko przed oczami zaczyna rozciągać się olśniewający widok na szczyt Tangariro.
W pewnym momencie na krótko wchodzi się w las. Marszruta przebiega teraz głównie wzdłuż strumienia Wairera. Mija się między innymi malownicze drewniane mostki.
W końcu dociera się do pierwszego z wodospadów na trasie. To Cascade Falls. Nie jest on bardzo duży: woda spada zaledwie parę metrów w dół. Tworzy się jednak malowniczy basen osadzony między porośniętymi mchem skałami.
Kierując się dalej, znów ścieżka prowadzi na łąkę porośniętą subalpejska roślinnością. Podczas mojej wycieczki w wielu miejscach pokrywała ją jeszcze gruba warstwa śniegu.
W końcu docieramy nad jeden z najbardziej znanych i rozpoznawalnych wodospadów w Parku Narodowym Tongariro. Jest nim Taranaki. Woda spada tutaj z wysokości 20 m. Kaskada powstała na skalnym uskoku po erupcji sprzed 15 tys. lat.
Wodospad wygląda imponująco nawet w zimowej scenerii. I zaskakująco dużo jest tutaj kolorów. Spadająca woda tworzy także bardzo przyjemnie wyglądające jeziorko. Szczególnie jest to malownicze, kiedy obrzeża skute są jeszcze lodem.
Jeziora Tama
Po wizycie my wodospadzie Taranaki, szlak rusza w górą. Wciąż pozostaje się na hali, jednak wiatr wyraźnie się wzmaga. Stopniowo zwiększa się też pokrywa śniegu. Warto w tym kontekście pamiętać o okularach przeciwsłonecznych. Dość szybko wzrok zaczyna się męczyć i swobodne patrzenie staje się problematyczne.
Z każdym krokiem widoki są piękniejsze. Widać ośnieżone stożki wulkanów.
W pewnym momencie dociera się do rozwidlenia szlaków. Jada odnoga wiedzie do Waihohonu Hut, a kolejna – wierzchołkiem masywu nad jeziorami Tama. W miejscu rozejścia się ścieżek, stoi toaleta. Jest też ławeczka i niewielka platforma. Warto się tutaj zatrzymać na krótki przystanek przed dość stromym podejściem.
Pierwsze jest Niższe Jezioro Tama. Znajduje się ono na wysokości 1240 m nmp. Ma przypominający ósemkę kształt, chociaż jedna z części była jeszcze wciąż skuta lotem. Od strony jednego brzegu wyraźnie widać lawinowy kocioł.
Aby dojść do punktu widokowego na Wyższe Jezioro Tama (1440 m npm), czeka nas jeszcze 35 min. marszu pod górę. To najtrudniejsza część przejście. Jest to też najbardziej niebezpieczny odcinek, co wynika z faktu sporej stromizny, mało stabilnego podłoża, dużego zagrożenia lawinowego i ostrego wiatru.
Jednak widok na oba akweny jest przepiękny i wart wysiłku. Zwłaszcza jeszcze w zimowej scenerii. Upper i Lower Tama Lakes to dwa jeziora kraterowe, które powstały po eksplozji na tzw. Siodle Tama między górami (wulkanami) Ruapehu i Ngaruahoe ok. 11 tys. lat temu.
Co ciekawe oba jeziora są bezodpływowe. Zasilają je wody topniejących śniegów i – jak przypuszczają naukowcy – system podziemnych źródeł i kanałów, którymi woda spływa potem do okolicznych strumieni.
Z innej strony: do wodospadu Waitonga
Interesującym cudem przyrody jest wodospad Waitonga. Aby się do niego dostać trzeba podjechać od strony ciekawego miasteczka Ohakune. O jego największej atrakcji czyli Muzeum Kolei Nowozelandzkich – opowiem przy innej nieco okazji. Teraz skupię się jednak na szlaku do tej pięknej kaskady.
Przejście szlakiem do Waitonga Falls zajmuje ok. godziny. Jest to dystans ok. 4 km. Ścieżka prowadzi rozmaitymi ciekawymi obszarami. Zaczyna się przejściem przez las porośnięty buczyną i cedrem górskim zwanym po maorysku kaikawaka.
Szlak nie jest bardzo trudny. Prowadzi m.in. kładką ponad rzeką Mangawhero. To także jeden z bardziej malowniczych momentów.
Przewyższenie na trasie liczy ok. 100 m, przy czym najwyższy punkt znajduje się na ok. 1250 m – jest to duża polana z widokiem na najwyższe wulkaniczne szczyty.
Owa polana – niemal całkowicie pozbawiona drzew – jest terenem podmokłym. Jest tutaj kilka oczek wodnych, których wielkość zależy od aktualnej pory roku. W trakcie zimy jeziorka są dość duże, chociaż nie wszystkie widać spod śniegu. Lepiej zatem trzymać się zbudowanej tutaj platformy. Co więcej, pogoda bywa niezwykle kapryśna. Podczas mojego pobytu ekstremalnie wiało – do tego stopnia, że chwilami trudno było nawet złapać oddech.
Wodospad Waitonga jest najwyższym tego typu obiektem w Parku Narodowym Tongariro. Ma aż 39 metrów! Jest przy okazji niezwykle malowniczy i sprawia bardzo dzikie wrażenie. To wszystko przez to, że wcina się między skały i gęstą zieloną roślinność.
Zimą można tutaj także obserwować szereg innych niezwykłych zjawisk. Między innymi imponujące sople, które powstają w niewielkich osuwiskach ziemi, w łukach skalnych i grotach. Wszystko to sprawia niesamowite wrażenie kojarzące się z baśniowymi krainami Narni lub tolkienowskiego Śródziemia.
Niezwykły las
Las Mangawhero rozciąga się nad rzeką o tej samej nazwie. To las pierwotny, w którym ekosystem tworzą liczne gatunki endemiczne drzew iglastych i liściastych. Wśród nich są m.in. kāmahi – czyli Pterophylla racemosa – wiecznie zielone drzewo o drobnych listkach i małych czerwonych owocach, sosna czarna (Prumnopitys taxifolie) zw. po maorysku mataī, kahikatea – dorastająca do 30 metrów sosna biała (Dacrycarpus dacridioides).
To jednak nie wszystko. Można podziwiać wielkie drzewiaste paprocie, a pnie porastają niezwykłe mchy i porosty.
Szlak zatacza koło. W sumie ścieżka liczy ok. 3,5 km. Żeby ją przejść trzeba mniej niż godzinę. Spacer jest tutaj bardzo przyjemny i łagodny – nie ma zbyt dużych przewyższeń, a podłoże jest dobrze utwardzone. W kilku miejscach obserwować można wartki nurt rzeki Mangawhero. Dociera się też do pozostałości po kraterze wulkanicznym.
Podsumowanie
Park Narodowy Tongariro kryje wiele niezwykłych miejsc i tajemnic. Coś dla siebie znajdą tutaj miłośnicy trekkingu, lekkich spacerów czy w końcu sportów zimowych. Najbardziej znanymi są szlaki: Tongariro Alpine Crossing (5-8 godzin, 20 km), Tongariro Northern Circuit (3-4 dni, pętla 43 km) oraz Mount Ruapehu Crater Climb (7 godzin, 10 km w obie strony). Trzeba jednak pamiętać, że podczas nowozelandzkiej zimy są one bardzo niebezpieczne, dlatego lepiej przejść je latem.
Podczas mojej podróży udało mi się przejść bardzo piękne ścieżki i zobaczyć bałwana, podczas gdy w Europie na dobre rozgościło się lato. Nie podjąłem ryzyka udania się w wyższe partie parku. Miałem jednak wiele szczęścia, bo dopisała pogoda, drogi były już przejezdne, a śnieg leżał tylko powyżej 1200 m npm, chociaż jeszcze tydzień wcześniej przykryte nim były dużo niżej ulokowane miejscowości.
Tak czy inaczej nawet decydując się na wybrane przeze mnie szlaki udało mi się nacieszyć przepięknymi widokami i zmierzyć nieraz z bardzo trudnymi warunkami. Wyprawa była zatem niezwykła i wciągająca. I każdemu z czystym sumieniem ją polecę.
Przeczytaj także:
- planujesz wyprawę do Nowej Zelandii? Koniecznie załatw wcześniej formalności związane z autoryzacją wjazdu zw. NZeTA;
- jak dostać się do Kraju Długiej Białej Chmury? Może warto skorzystać z usług lokalnego narodowego przewoźnika?