Wloczykij-Vagabond

Miejsca znane i nieznane

Żywioły Płaskowyżu Bolaven w Laosie

Płaskowyż Bolaven w południowym Laosie to miejsce niezwykłe. Zetknęło się tutaj kilka żywiołów, które ukształtowały to niezwykłe miejsce. Były nimi: ziemia, woda i słońce. W końcu – przyszedł też człowiek. Ludzie – może dzięki dość trudnemu położeniu, gdzieś na uboczu wielkich zdarzeń – ten niezwykły ogród oswoili, ale nauczyli się żyć z nim w zgodzie. Bolaven to rzadki przykład, że można od natury brać dokładnie tyle, ile się jej samemu daje.

Herbaciane pole

Zemsta Faraona i słoń

Po przyjeździe na południe Laosu, dopadła mnie legendarna Zemsta Faraona. Nigdy wcześniej nie studiowałem czegoś takiego. Czułem się słaby i wymęczony ciągłą biegunką. Być może trochę gorączkowałem, nie przesypiałem nocy. Przez kilka dni ledwie wciskałem w siebie gotowany biały ryż i suche pieczywo. Popijałem wszystko małymi łyczkami coli. To był koszmar. Zacząłem też mocno podupadać na duchu: sam, z dala od kraju… Naprzeciw hotelu był szpital, ale taki, w którym wolałbym nigdy się nie pokazać. Zaczynałem się bać.

Siłą woli wymogłem jednak na sobie udanie się na wycieczkę. Kupiłem w hotelowym lobby pakiet, dołączyła do mnie urocza Francuzka, jak okazało się – emerytowana pielęgniarka. Pojechaliśmy. Zalewały mnie poty. A sympatyczna towarzyszka podróży tylko powtarzała: blady jesteś, pij dużo wody i podsuwała kolejną butelkę. „Nic ci nie będzie. Tylko pij dużo wody”. Dzisiaj, kiedy przywołuję te wspomnienia, historia wydaje się niedorzeczna. Mimo wszystko brałem się w garść i szedłem do przodu. I do dzisiaj pamiętam, jak na widok słonia, którego zobaczyłem koło Saise Guest House and Restaurat, niemal się nie rozpłakałem. Może to mój stan, a może ciężki do zniesienia obraz tego królewskiego zwierzęcia przewiązanego łańcuchem za jedną z nóg. W dodatku akurat padał deszcz, a ta istota wydała mi się w tej chwili bardzo smutna.

W końcu właściciel – Australijczyk – wyjaśnił, że to czasem jedyny sposób, aby ocalić słonie przed kłusownikami. Jedna z dwóch mieszkających tutaj samic, była bardzo łagodna. Przewodnik, skłonił mnie do podejścia i pogłaskania zwierzęcia. Pamiętam nawet teraz, że było to dla mnie również niezwykle wzruszające. Nie sądziłem, że skóra słonia jest tak twarda, chropowata i porośnięta drobną, rzadką szczeciną. Jest też bardzo gorąca. Słonicy musiałem się spodobać, może wyczuła mój nastroju – mieszkankę strachu, nostalgii, współczucia i radości, bo zaczęła domagać się uwagi, ewidentnie mnie zaczepiała. Poczułem, jakby chciała wcisnąć się w moje dłonie, tak lekko na nie napierając. Kiedy odchodziłem, popatrzyliśmy sobie w oczy. Podobno słonie mają doskonałą pamięć. Ciekawe, czy zapamięta mnie – zmęczonego chorobą i poruszonego jej widokiem. Kto wie, może kiedyś się jeszcze spotkamy.

Ludzie i ich domy

Płaskowyż Bolaven zajmuje potężny obszar krateru wygasłego wulkanu, o średnicy ok. 40 km. Wznosi się na poziomie 1000-1300 m npm. Ukształtowanie terenu i budowa geologiczna sprawiły, że ziemia jest tutaj bardzo żyzna, temperatury i wilgotność bardzo przyjemne – także dla człowieka. Mikroklimat sprawia także, że utworzyły się niezwykłe ekosystemy, których unikatowość doceniana jest na całym świecie. Człowiek jest ich częścią. Oczywiście bierze od przyrody dużo, zmienia ją, ale robi to w sposób umiarkowanie inwazyjny. Mało tego, wydaje się, że nawet nauczył się z naturą współgrać, doceniać jej dary i piękno. Przemysł jest obecny, ale na uboczu. Serca tego niezwykłego miejsca strzegą mieszkańcy.

Lokalne wioski zachowały często bardzo etniczny i pierwotny charakter. Zamieszkuje tutaj zresztą kilka mniejszości, które posługują się własnym językiem, mają własne obyczaje. Stanowisko przyrodnicze nieopodal wodospadu Pha Suam to także rodzaj skansenu dokumentującego życie i kulturę ludu Lavae. Charakteryzują się bogactwem strojów, z których produkcji słyną. Na wystawie zaprezentowano m.in. proces pozyskiwania materiału i tkania.

Chaty stojące na palach, ustawione są tradycyjne wokół jednego centralnego obiektu, który pełni funkcję lokalnego forum. Pomyślany jako miejsce wspólne, mógł być szkolną salą, placem zabaw, miejscem zebrań starszyzny. W wiosce zlokalizowany był także dom szamana, który wyglądał trochę jak zachodnie wyobrażenie chatki na kurzej stopce.

Wiele lokalnych wiosek posiada rzemieślnicze specjalizacje. Niektóre trudnią się kowalstwem, inne ogrodnictwem, a jeszcze inne produkcją wyrobów z gliny. Podczas swojej wycieczki oglądałem m.in. jak produkowane są maczety. W zajęciu tym bierze udział cała rodzina. Każdy ma swoją funkcję: jeden wyklepuje kawałek metalu, inny ostrzy na osełce, jeszcze inny zajęty jest podkładaniem do ognia…

Tutejsze wioski nie należą do bogatych. Przed domami stojącymi na palach, pod wiatami chroniącymi od deszczu urządza się kuchnie. Składa się na nie palenisko do gotowania, kilka wiader i miednic do trzymania i zmywania naczyń. Czasem szlauchem doprowadzona jest bieżąca woda, czasem – trzeba ją przynieść ze studni. Życie toczy się tutaj jednak w swoim rytmie, wolno przechadza się drób i świnie.

Nade wszystko, najbardziej pocieszne są dzieciaki. I mimo, że ich dzieciństwo jest niż wielu ich zachodnich rówieśników, tak jednak niektóre zabawy na całym świecie przynoszą tę samą frajdę. Wśród nich jest taplanie się kałużach i bieganie w ciepłym deszczu.

Kawa i herbata

Kawa i herbata znalazły na Płaskowyżu doskonałe miejsca pod uprawy. Dzięki temu Bolaven jest słynne na cały świat. Największym producentem liści i ziaren, z których można otrzymać oba napoje jest przedsiębiorstwo pana Sinouka. Kawiarnie i resorty wypoczynkowe z jego nazwiskiem rozsiane są po całym Laosie. Jeden z nich mieści się w wiosce Houayxay. Można się tutaj zatrzymać na dłużej, ale także skorzystać z usług kawiarni i restauracji czy zwiedzić przepiękny ogród.

Kawę uprawia także wielu prywatnych, małych i lokalnych wytwórców. Często, przy ich plantacjach znajdują się niewielkie guesthouse’y czy kawiarnie, w których za darmo można degustować wyroby. Można również podglądać jak rośnie kawa.

Ciekawym aspektem jest także śledzenie, jak z zielonych, drobny owoców pokrytych twardą skórką, uzyskuje się czarne, aromatyczne ziarenka.

Lokalnym laotańskim specjałem jest żółta herbata. To coś między popularnymi w Europie odmianami białą i zieloną. Sekret uzyskania tego napoju polega na specjalnym sposobie fermentowania, a następnie suszenia liści. Aromat naparu jest zupełnie inny niż znany z naszych codziennych ekspresówek w saszetkach: pozbawiony charakterystycznej goryczki, lekko słodkawy. Także barwa cieczy uzyskanej po zaparzeniu suszu nie jest intensywnie brązowa, a bardziej bursztynowa. Warto zaopatrzyć się w worek takiego wyrobu – kupowany bezpośrednio od plantatorów jest dużo tańszy, o czym przekonałem się robiąc później zakupy w Wientianie.

Wodospady

Przy okazji wizyty w wiosce-skansenie społeczności Lavae odwiedza się wodospad Pha Suam. Określenie po laotańsku oznacza „pokój” (w sensie pomieszczenia), bo woda utworzyła tutaj niemal prostokątny basen. Kaskada prezentuje się bardzo pięknie, chociaż nie jest szczególnie wysoka.

Pha Suam otoczona jest piękną, soczystą zielenią. Spadającą wodę można obserwować z kilku miejsc, w tym z efektownego pomostu, który zbudowano z drewna tekowego. Wrażenia są gwarantowane, chociaż konstrukcja może wydać się trochę klaustrofobiczna, zwłaszcza, że podczas przechodzenia nią dosyć się kołysze.

Niewielki, ale również bardzo malowniczy, jest także Tad Lo. Aby go podziwiać nasz przewodnik zabrał nas do wspominanego Saise Gest House and Restaurant. Tam, z przyjemnego tarasu mieliśmy doskonały widok na kaskadę otoczoną bujną zielenią.

Niewiele dalej od Tad Lo znajduje się Tad Hang. To w zasadzie kilka łagodnych kaskad, które tworzą coś w rodzaju wysokich schodów, ze spływającą po nich wodą. Podobno, jest to bezpieczne miejsce, aby zaznać kąpieli. Niestety ze względu na samopoczucie – nie zdecydowałem się na taką rozrywkę.

Na koniec pozostają do opisania dwa najpiękniejsze i najbardziej majestatyczne wodospady. Pierwszy z nich – Tad Yuang – znajduje się w cudownej scenerii gór i dżungli. Woda spada tutaj z wysokości 40 m kilkoma strumieniami. Ich liczba zależy od pory roku i ilości wody, jaką toczy w danym momencie rzeka. W okresach suchszych – to przeważnie dwie kaskady. U dołu wodospadu stworzyło się małe jeziorko. Rozprysk jest bardzo duży i nawet przy najmniejszym wietrze, kiedy zejdzie się do podstawy – trzeba liczyć się z orzeźwiającym, delikatnym prysznicem rozproszonych kropelek wody. W upale to bardzo przyjemne.

Tan Yuang podziwiać można z kilku perspektyw. Rozwinięto tutaj całkiem nieźle infrastrukturę turystyczną. Dojeżdża się wygodną, wyasfaltowaną drogą, są sklepiki i budki z jedzeniem. Można przejść się także przyjemnym szlakiem, którego zwieńczeniem jest niewielka altana lub podejść nad samo jeziorko. Woda jest tutaj wbrew pozorom bardzo spokojna i wiele osób korzysta z kąpieli. Ja jednak największą przyjemność czerpałem z podziwiania wodospadu z niewielkiego cypelku – skałki. Roztaczał się stamtąd oszałamiający widok na kaskadę, tworzącą się mgiełkę milionów kropelek wody i światło, które się w nich załamywało tworząc bajeczne, ledwo uchwytne tęcze.

Na koniec dzisiejszej opowieści o żywiole wody na Płaskowyżu Bolaven, trzeba opowiedzieć o niezwykłym Tad Fane (Fan). Ukryty jest on w głębokiej dżungli. Ze względu na absolutną unikalność tego miejsca – wciąż żyją tutaj dzikie zwierzęta w tym tygrysy, słonie i ok. 300 gatunków ptaków – jest to park narodowy. Sam wodospad pojawia się nagle. Spomiędzy gęstego lasu z wielką gwałtownością wypadają dwa strumienie wody, które giną w przepastnej zielonej otchłani. Wygląda to absolutnie magicznie i nieco złowrogo. Widok jest jednak niezwykły i wciągający – trudno oderwać wzrok.

Trzy żywioły. Dzięki nim powstało niezwykłe miejsce, w którym schronienie znaleźli tak ludzie jak i dzikie wspaniałe zwierzęta. Przyroda, która żywi jednych i drugich oraz zachwyca mieszkańców i turystów. Bolaven, to miejsce niezwykłe, któremu wciąż udaje się zachować unikatowość. To miejsce, które trochę przypomina legendarny Eden – cudowny ogród, którego sekretów pilnują jego mieszkańcy.

Please follow and like us:

Next Post

Previous Post

Leave a Reply

© 2024 Wloczykij-Vagabond

Theme by Anders Norén