Wloczykij-Vagabond

Miejsca znane i nieznane

Jak żyje Dolina Śmierci

Dolina Śmierci jest jednym z najbardziej niezwykłych miejsc w USA. Zła sława jaką cieszy się ten obszar dodaje dreszczyku emocji podczas zwiedzania. Pikanterii dodają znaki ostrzegające przed upałem, schodzeniem ze szlaku czy ostrzeżenia przed przegrzaniem… auta. Na kilka tygodni przed moim przyjazdem najpierw przeczytałem o kolejnym przypadku śmierci zbłąkanego turysty, któremu skończyła się benzyna i ruszył w poszukiwaniu pomocy. Kilka dni później Death Valley nawiedziła powódź błyskawiczna, która zniszczyła wiele dróg i uwięziła wielu zwiedzających. Wjazd umożliwiono dopiero 2 dni przed moim przyjazdem.

death valley national park

Zła sława

Dolina Śmierci nie zawsze była tak bardzo nieludzkim miejscem, jak teraz. Jej obecny krajobraz i warunki kształtowały się od tysięcy lat (niektóre skały liczą nawet 1,7 mld!). Tutaj w szczególny sposób splotły się działania: ruchów tektonicznych (przede wszystkim orogenezy – czyli procesu powstawania gór), wulkanizmu, kształtowania się Oceanu Spokojnego, a w końcu wpływu płytkich zbiorników wodnych, które dawniej wypełniały ten obszar. Ok. 12-10 mln lat temu w Death Valley było bezodpływowe, słone i śródlądowe jezioro nazwane Manly. Liczyły ok. 160 km długości i dochodziło do 180 m głębokości. Zasilały je rzeki spływające z gór Sierra Nevada. Proces jego wysychania rozpoczął się zaledwie 10,5 tys. lat temu.

dantes view

W podobnym czasie, kiedy rozpoczął się proces wysychania jeziora w okolicę przybyli ludzie. Był to czas łagodniejszego klimatu i sporej dostępności słodkiej wody. Ludy zwane Nevares Spring zamieszkały tutaj się ok. 7 tys. lat przed Chrystusem. Byli to zbieracze i myśliwi. Ok. 1000 lat p.n.e. pojawiło się z kolei plemię Timbisha (dawniej zwani jako Szoszoni). Nazwa wywodzi się od słowa tümpisa oznaczającego rodzaj czerwonej farby, który uzyskiwano z tutejszej gliny. Ich życie dyktowały pory roku: latem przenosili się w góry, gdzie było więcej jedzenia i było chłodniej. Zimą – schodzili do doliny. Ich potomkowie żyją do dzisiaj w okolicy Furnance Creek.

furnance creek temperature

Prawdziwa zła sława Doliny rozpoczęła się w XIX w. Nazwa pojawiała się według legendy ok. 1849 r., kiedy grupa dwie grupy Europejczyków próbowały odnaleźć skrót tzw. Starego Szlaku Hiszpańskiego. Na długie tygodnie utknęli oni jednak nie mogąc znaleźć wyjścia. Kiedy się to w końcu udało, jedna z kobiet będących w grupie, niczym mityczna żona Lota, miała odwrócić się i rzec: „Żegnaj, Dolino Śmierci”.

dolina śmierci

Mydło, złoto i turystyka

Dolina Śmierci od lat stanowiła cel poszukiwaczy złóż metali szlachetnych. W okresie tzw. Kalifornijskiej Gorączki Złota przybyło wielu eksploratorów. Ze względu na duży obszar i surowe warunki było to jednak bardzo trudne zadanie i przeważnie kończyło się niepowodzeniem. W latach ’80 XIX w. odnaleziono z kolei pokłady boraksu. Minerał ten (tetraboran sodu) miał i ma wszechstronne zastosowanie: w produkcji detergentów, do produkcji szkła, szkliwa i ceramiki, topniku do lutowania i spawania, jako składnik nawozów i środek do zwalczania owadów. Stąd był bardzo pożądany. Na cele jego wydobycia założono szereg kopalń i stworzono cały system przewożenia urobku.

dolina śmierci wydobycie boraksu

Boom zainteresowania wydobyciem w Dolinie Śmierci rozpoczął się na początku XX w., kiedy dwóch Europejczyków – baskijski rzeźnik i irlandzki górnik – przypadkiem natrafili na całkiem pokaźne złoże złota. Szybko jednak zostało ono opróżnione, a kolejne próby znalezienia podobnych pokładów spełzły na niczym.

Pojawiały się za to kolejne roszczenia firm wydobywczych, które niszczyły środowisko. Powstawało też bardzo wiele nielegalnych szybów, co dotąd stanowi poważne zagrożenie. Dopiero w 1976 r. akt Kongresu zapobiegł dalszej degradacji i rabunkowemu wydobyciu. Ostatnia kopalnia jednak – Billie Mine – została zamknięta dopiero w 2005 r.

dolina śmierci

Turystyka w Dolinie Śmierci pojawiła się w czasie Wielkiego Kryzysu. Wtedy, w ramach rządowych inwestycji, zbudowano tutaj szereg dróg. Na bazie dawnych kolonii górniczych zbudowano kilka centrów dla odwiedzających – przede wszystkim wokół dwóch oaz Stovepipe i Furnance Creek. 11 lutego 1933 r. Herbert Hoovera ogłosił obszar Pomnikiem Narodowym. Parkiem Narodowym Death Valley stała się jednak dopiero w 1994 r., wtedy też obszar rezerwatu został rozszerzony o doliny Eureka i Salina.

wildrose

Mdły upał

Dolina Śmierci słynie z kilku rekordów. Bezwzględnie uwagę zwracają temperatury. Pod względem historycznym, największy upał odnotowano 10 lipca 1913 r. Wtedy w Furnance Creek termometry pokazały 56,7 oC. To najwyższa temperatura powietrza w historii wiarygodnych pomiarów. Od razu nazwa tego miejsca zyskuje uzasadnienie – w tłumaczeniu dosłownie oznacza to „piecowa przełęcz/zatoczka”.

Najgorętszym jest właśnie siódmy miesiąc roku – średniodziennie temperatura wynosi 47,4 oC. Najchłodniej (ale wciąż ciepło) jest w grudniu – 18,7 oC. Najniższe odnotowane wskazanie wyniosło -9,4 oC.

dolina śmierci

Podczas mojej wizyty w sierpniu w Centrum Obsługi Gości ok. 11 rano termometr wskazywał 44 oC, potem – ok. 14 – już 48 oC. Lokalnie oczywiście mogło być więcej, ale też i chłodniej (niespełna 40 oC). Tak czy siak, wszędzie – WSZĘDZIE – pojawiają się tabliczki o ekstremalnym upale i apele o zachowanie zdrowego rozsądku. Co zaskakujące – nawet bardzo się nie pociłem. Zaskakująco mało odczuwałem także potrzebę robienia siku. Wypijałem za to ogromne ilości wody (warto zaopatrzyć się w napoje izotoniczne – można je kupić w Visitor Center). Ciekawie było obserwować reakcje swojego organizmu: po wyjściu z auta na rozgrzane do białości świeże powietrze – odczuwałem przede wszystkim mdłości i coś w rodzaju zawrotów głowy: wszystko nagle spowalniało, chociaż nie czułem się jakbym miał zaraz zemdleć. Dziwne uczucie…

furnance creek

Najgłębsza depresja Ameryki Północnej

Spośród punktów, które zdecydowanie trzeba zobaczyć podczas wizyty w Death Valley jest Badwater Basin. To najgłębsza depresja Ameryki Północnej i półkuli zachodniej. Liczy 85,5 m p.p.m. Można tam podjechać i przespacerować się po przygotowanych do tego platformach lub pójść w głąb solniska.

Badwater Basin

Tu i ówdzie po ostatnich ulewach zostały jeszcze kałuże wypełnione gęstą, nieruchomą cieczą, z charakterystycznymi białymi otoczkami. Tak wytrąca się sól.

solnisko

Zasadniczo dno doliny ma niezwykły kształt i niezwykłe kolory. W intensywnym słońcu wszystko wydaje się jeszcze bardziej ostre. A zwrot „rozgrzane do białości” nabiera bardzo intensywnego znaczenia. W tym miejscu termometr w aucie pokazał mi ponad 49 oC. Po niespełna 10 min. spaceru mimo butów na grubych podeszwach, poczułem, że zaczynają mnie parzyć stopy.

Badwater Basin

Wycofując się już z Badwater postanowiłem przejechać Drogą Artystów (Artists Drive). Jest ona wąska (na szerokość jednego auta), a ruch możliwy jest tylko w jednym kierunku (na Furnance Creek). Wije się za to między niezwykłymi i kolorowymi formacjami skalnymi. W kilku miejscach można się zatrzymać. Największy parking zorganizowano w Artists Palette, gdzie okoliczne wzgórza mienią się niezwykłymi barwami.

Artists Palette

W ciągłym ruchu

Podobno życie oznacza ruch. A w Dolinie Śmierci ruchu jest dużo. I to w wieku aspektach. Zacznijmy od ruchu materii nieożywionej. Jak już wcześniej pisałem, już sama Death Valley powstała w wyniku specyficznych ruchów skorupy ziemskiej. Dzisiaj okolica też jest aktywna sejsmicznie. Jednak działanie tych sił nie wpływa na kształt krajobrazu tak szybko, widocznie i spektakularnie jak działanie wody i wiatru.

Zacznijmy od wody. Wody w Dolinie Śmierci jest niewiele. Ale pojawia się czasem i to wtedy w niezwykle gwałtowny sposób. Jak pisałem, tuż przed moim przyjazdem gruchnęła wiadomość, że przez Park przeszła powódź ekspresowa. Uwięziła ona kilka tysięcy osób i spowodowała poważne szkody na drogach. Dosłownie dwa dni przed moim przyjazdem część najważniejszych punktów otwarto.

Ślady po kataklizmie były bardzo wyraźne. Szczególnie na Zabriskie Point – tutaj pozostały jeszcze świeże żleby i pozostałości koryt strumieni z resztkami nanosów.

zabriskie point

Inną formą ruchu, bardzo dziwną i nietypową, jest przesuwanie wielkich głazów po dnie Racetrace Playa. To niezwykłe zjawisko to efekt oddziaływania wody, temperatury i wiatru. Kiedy po ulewie, na powierzchni pozostaje trochę mokrego błota i wody w zimowe noce – przy ujemnych temperaturach – dochodzi do jej zamarzania. Tworzy się rodzaj ślizgawki, po której silne wiatry zdolne są przesuwać kamienie ważące nawet 300 kg!

Wiatr niesamowicie kształtuje także występujące w kilku miejscach Doliny Śmierci wydmy. Przepędzany piasek powoduje wrażenie falowania krajobrazu. Jednym z najbardziej znanych miejsc jest Mesquite Flat Sand Dunes.

Mesquite Flat Sand Dunes

Przedziwne życie

Dolina Śmierci żyje także życiem mieszkających tutaj zwierząt i roślin. Zróżnicowanie fauny i flory jest zadziwiające. Na obszarze Parku (7,8 tys. km2) są formacje zarówno solankowe (tak, tak w solniskach żyją liczne specyficzne mikroorganizmy) i subalpejskie (na najwyższym szczycie – Telescope Peak – 3368 m n.p.m). Death Valley jest domem ok. tysiąca gatunków roślin, z czego 23 jest endemicznych. Wśród nich są m.in. tzw. skalna dama czy kreozot (Larrea tridentata) – gęsty, płożący się, kolczasty krzak, który w okresach suszy „udaje martwego”, a po deszczu pstrzy się drobnymi twardymi liśćmi i żółtymi kwiatami.

Larrea tridentata

Nie brakuje też zwierząt. Często równie osobliwych, co rośliny. Zgodnie z wykazami żyje tutaj 51 gatunków ssaków, 307 ptaków, 3 płazów i 2 ryb. Do tych drugich należą niesamowite, maleńkie i dostosowane do wyjątkowych warunków karpieńce diable. Wśród większych ssaków jest m.in. owca gruba lub kanadyjska. Jest ona wypierana przez sprowadzone przez człowieka do Doliny Śmierci osły. Te – stały się wolnożyjącymi, które można często spotkać na szlakach. Ja spotkałem niewielkie stadko w okolicy Wildrose.

osioł dolina śmierci

Ku zachodowi słońca

Ostatnim przystankiem podczas mojego przejazdu po Dolinie Śmierci był zapierający dech w piersiach Dantes View. Na szczycie, do którego prowadzi drogowa serpentyna, znajduje się dość duży parking, skąd zaczyna się krótka ścieżka po okolicznych wzgórzach, prowadząca do Coffin Peak (1677 m n.p.m).

Dantes View

Warto tutaj podjechać w złotej godzinie i podziwiać jak niezwykle wygląda Badwater i okolice. Późnym popołudniem nie jest tutaj wściekle gorąco (ok. 34-35 oC). Doskonale widać solniska – białe plamy na dnie Doliny. Można także spróbować wyobrazić sobie koryto epizodycznej rzeki Amargosa. Epizodycznej, bo większość swojego biegu ukryta jest w warstwie wodonośnej gruntu. Na powierzchni pojawia się tylko fragmentaryczne lub po silnych opadach. Swoją nazwę wzięła od hiszpańskiego zwrotu agua amargosa, czyli gorzka woda, odnoszącego się do alkalicznego posmaku nadanego przez rozpuszczone w niej związki chemiczne.

Dantes View

Otaczające wzgórza mają barwę ochry. Wyglądają niezwykle z kępkami rachitycznych, wyschniętych roślin, lub gołymi zboczami. Obraz iście marsjański i nieludzki, który na długo pozostaje w pamięci…

Dolina Śmierci

Przeczytaj także:

Please follow and like us:

Next Post

Previous Post

Leave a Reply

© 2024 Wloczykij-Vagabond

Theme by Anders Norén