Po wizycie w Parku Narodowym Tongariro przyszło mi jechać w kierunku Wellington. Wybrałem przejazd główną trasą Nowej Zelandii – drogą krajową nr 1. Ciągnie się ona od Przylądka Reinga na Wyspie Północnej aż do Bluff na Wyspie Południowej. Łącznie (bez przeprawy promowej) liczy ponad 2 tys. km. Podczas mojego przejazdu, który rozpocząłem w Taihape na przystanki wybrałem dwa miejsca.

Taihape: dawne centrum kolejowe
Taihape to jedno z wielu nowozelandzkich prowincjonalnych miasteczek, które po okresie prosperity z lat ’50 i ’60 popadło z kryzys. Zostało założone formalnie w 1894 r., chociaż pierwsi osadnicy europejscy pojawili się pół wieku wcześniej. Miejsce ulokowania osady były nieprzypadkowe: pośród pierwotnego lasu była mała polana, która się do tego świetnie nadawała. Szybko przystąpiono także do karczowania buszu: z jednej strony uzyskując miejsce na kolejne domy, z drugiej budulec, z trzeciej – materiał na sprzedaż. Drewna było dużo i trzeba je było szybko transportować dalej. Dlatego już w 1884 r. wytyczono szlak tzw. North Island Main Trunk, który przebiegał przez przyszłą miejscowość.
To właśnie dzięki kolei miasteczko zawdzięczało swoją prosperitę. Znajdowała się tutaj bowiem ważna stacja przeładunkowa i mijanka na jednotorowej linii. Zbudowano także kilka dodatkowych torów odstawczych i lokomotywownię. W takim wymiarze wszystko funkcjonowało aż do końca lat ’70 XX w.

Kiedy przewozy zaczęły podupadać (skończyły się zasoby naturalne, a powszechne – i tańsze – stały się ciężarówki), Taihape jako węzeł kolejowy straciło na znaczeniu. Przewozy niemal zanikły, zniknęli pasażerowie (przestano bowiem oferować osobowe połączenia kolejowe między Auckland a Wellington), a stacja zaczęła popadać w ruinę. W 1999 r. zburzono zabytkowy dworzec. Ostały się tylko pojedyncze stare budynki (m.in. niewielka poczekalnia wraz z dawną kawiarnią i toaletami).

Dzisiaj – poza przeładunkiem np. węgla – na stacji niewiele się dzieje. Pociągi pasażerskie się tutaj nie zatrzymują (chociaż wiedzie tędy trasa pociągu turystycznego). Mimo to, ciągle stoi wiata z nazwą stacji.

Vinegar Hill: nowozelandzkie centrum społeczności LGBT+
Droga krajowa nr 1 od Taihape wiedzie długo wzdłuż meandrującej rzeki Rangitikei. Woda i ruchy tektoniczne doprowadziły w wielu miejscach do powstania ciekawych formacji skalnych: wysokich, urwistych, jasnych klifów.

W miejscu, gdzie od jedynki odchodzi droga nr 54 znajduje się niewielkie pole kempingowe, które wybrałem jako przystanek na odpoczynek i toaletę. Tak przez przypadek trafiłem do Vinegar Hill, a więc Octowego Wzgórza. Aby się tutaj dostać, trzeba było pokonać oryginalnej konstrukcji most. Nazwa ta przylgnęła do tego miejsca w efekcie legendy o wypadku, jakiemu uległ tutaj na przełomie XIX i XX w. wóz załadowany beczkami z octem. W wyniku wywrotki zbocze spłynęło tym płynem…

Co ciekawe, w 1977 grupa sześciu przyjaciół-gejów przyjechała tutaj spędzić świąteczno-noworoczny czas. Warto pamiętać, że w Nowej Zelandii jest wtedy pełnia lata. Ten pierwszy wypad i zorganizowana tutaj impreza dała początek corocznemu festiwalowi społeczności LGBT+. Na niewielkim polu namiotowym odbywają się koncerty i spotkania, a punktem kulminacyjnym całości jest koronacja „Queen of Vinegar Hill”.
Rezerwat naturalny Ngā Manu
Rezerwat Ngā Manu znajduje się na Wybrzeżu Kapiti. Został ufundowany przez grupę badaczy i filantropów w 1974 r., a dla publiczności otwarto go w 1981 r. Zajmuje obszar ok. 14 ha lasu pierwotnego, który uchował się przed rabunkową gospodarką człowieka, ale także przed niszczycielskimi zapędami natury. Miejsce to przez tysiące lat szczęśliwie oszczędzała aktywność wulkaniczna wyspy.

Podobno naliczono się tutaj aż 60 gatunków ptaków: od bardzo pospolitych jak np. papuga kākāriki, do endemicznych i bardzo rzadkich jak kākā (gatunek papug z rodziny nestorów). Można także spotkać kiwi i kaczki błękitne (krzywonosy). Niektóre zwierzęta mieszkają tutaj w klatkach, inne dziko, jeszcze inne pojawiają się na chwilę. Można je oglądać podczas codziennych rytuałów, organizowane są karmienia oraz obserwacje nocne.

Rezerwat zaprojektowano jako oazę spokoju. Obok dużych polan, na których spotkać można kaczki, gęsi i łabędzie (zawsze bardzo zainteresowane turystami i tym, co można od nich wydębić – jeśli ktoś chce je pokarmić w sklepiku-kasie biletowej można nabyć gotowe zestawy ziarna – nie należy im dawać nic innego!), wytyczono także ścieżki w gęstym lesie.

W odludnej części parku zbudowano także wieżę widokową nazwaną od nazwiska jednego z założycieli – Wieżą McKenziego. Można stąd nie tylko obserwować ptaki, ale także podziwiać przyjemne widoki na okolicę.

Niewątpliwą atrakcję rezerwatu są występujące maleńkie jeziorka i tereny bagniste. To one są domem dla ciekawej fauny i flory.

Jedną z osobliwości jest z kolei pokaz karmienia węgorzy. Ryby te zamieszkują jeden ze sztucznych zbiorników wodnych. Kiedy zbliża się pora karmienia – zwierzęta same zaczynają się roić przy brzegu. Wygląda to dość groteskowo. Przy okazji strażniczka lub strażnik wysypująca pożywienie opowiada rybach i ich zwyczajach.

Na koniec jeszcze krótka refleksja o tym, czy warto tutaj przyjechać. No cóż… niekoniecznie. Rezerwat jest ładny, zadbany i ciekawy, ale mnie nie zachwycił. Zwłaszcza, że mając w pamięci atrakcje Rotorua czy Tongariro – nie ma tutaj aż tak wiele do podziwiania. Może to być jednak ciekawa atrakcja dla dzieci. Osobiście jednak uważam, że nie jest to miejsce z gatunku zobacz koniecznie.

Plaża w Waikanae
Rezerwat Ngā Manu dzieli przysłowiowy rzut beretem od miejscowości Waikanae, która słynie z jednej z najpiękniejszych plaż na Wyspie Północnej. Szeroki pas drobnego, złotego pisaku ciągnie się przez 2,4 km. A roztaczają się stąd bajeczne widoki na Morze Tasmana. Łatwo tutaj przyjechać z Wellington podmiejską kolejką jak również samochodem: jest sporo miejsc, gdzie można zaparkować za darmo.

W okresie nowozelandzkiej zimy jest tutaj dość wietrznie. Ale jeśli trafi się na łagodniejszą pogodę, można sobie zrobić przyjemny spacer. Plaża w takich okresach wydaje się dziewicza i jest dość pusta. Morze wyrzuca sporo różnych gałęzi, co podbija wrażenie dzikości.

Z plaży, przez Kanał Rauoterangi, widać maleńką wysepkę Kapiti. To rezerwat przyrody. Nigdy na stałe nie była zamieszkana, chociaż próbowano ją zasiedlać. Dzisiaj bardzo strzeże się jej walorów przyrodniczych i wstęp ma dziennie maksymalnie 100 osób.

Praktyczne wskazówki
Rezerwat naturalny Ngā Manu (Ngā Manu Nature Reserve):
- lokalizacja: 74 Nga Manu Reserve Rd, 5391 Waikanae, Wyspa Północna, Nowa Zelandia
- godziny otwarcia: codziennie (oprócz Bożego Narodzenia) od 10 do 17;
- ceny biletów: normalny 17 dolarów nowozelandzkich (ok. 39 zł)*, ulgowy 8 NZD (ok. 18 zł), dostępne są też bilety grupowe i rodzine;
- czas zwiedzania: do 60 min.;
- organizowane są wycieczki szkolne, oprowadzanie z przewodnikiem;
- infrastruktura: toaleta, bezpłatny parking, sklepik;
- informacje dostępne są na stronie rezerwatu.
* kurs walut na połowę lutego 2025

Przeczytaj także:
- nocleg w Taihape? Ja sprawdziłem i opisałem Aspen Court Motel Taihape.
- aby dostać się do Nowej Zelandii niezbędna jest rejestracja i uzyskanie autoryzacji. Jak to zrobić opisałem w osobnym przewodniku;
- jak Nowa Zelandia, to musi być też narodowy przewoźnik lotniczy. Air New Zealand przetestowałem na trasach transpacyficznych z USA;
- ubezpieczenie podróżne? Ja polecam Wartę, ale odradzam pośrednika CUK.
1 Pingback